oczywiście wirem, który mnie pochłonął jest nowa pracę
pracę otrzymałam w rzeczywistości całkiem niechcący. tak już zupełnie zniechęcona wysyłaniem cv-ików na przeróżne ogłoszenia, odpowiadaniem na różnorako-głupkowate pytania, jednak zrobiłam to jeszcze raz, tzn. kliknęłam na taki śliczny guziczek z napisem APLIKUJ i tam, bez większych trudności, wysłałam swoje wszystkie dobre i przydatne do pracy elementy swojej historii, zebrane na jednej stronie formatu A4
i wyłączyłam komputer
po kilku dniach odebrałam miły telefon i umówiłam się na spotkanie, tzw. kwalifikacyjne
3 godziny przed spotkanie obudziłam się i zaczęłam ogarniać swoje cielsko i kłaki i największy problem miałam z odzianiem się, ale jakoś się udało. wyszłam i szłam z pół godziny, ale doszłam
:-)
tuż przed wejściem do budynku zatrzymałam się i zmieniłam buty z wygodnych baletek na piękne szpilki, tak żeby efekt piękny stworzyć.
rozmowa za zamkniętymi drzwiami była całkiem przyjemna i wiem, że dobrze na niej wypadłam :-) lecz i tak później przez 4 dni siedziałam jak na szpilkach w oczekiwaniu telefon z informacją o pozytywnym zakończeniu rekrutacji. i stało się. przyszły szef do mnie oddzwonił
:-)
w najbliższy poniedziałek miałam się stawić na szkoleniu w wyznaczonym miejscu. szkolenie trwało tydzień.
i tak oto pracuje

z pracy jestem zadowolona, choć ciężko mi jest się przyzwyczaić do codziennego wstawania, szykowania się i pracowania przed komputerem w czasie wakacji
jednak wiem, że widok pieniążków na moim koncie na pewno zrekompensuje mi te obecne niedogodności

1 komentarz: