wczoraj przez przypadek, podczas skakania po kanałach, natrafiłam na powtórkowy odcinek programu Doroty Wellman, w którym rozmawiała z autorka opowieści o rozlewisku. na podstawie tej trzytomowej opowieści powstał serial publikowany przez kanał pierwszy telewizji publicznej. serial nie wydał mi się ciekawy, wręcz taki zbyt rozciamciany, rozmarzony i wręcz nudny. nie oglądałam go. Książek też oczywiście nie czytałam, bo kiedy, bo po co, są ciekawsze informacje do zdobycia, bardziej przydatne, z których można zrobić zrobić użytek finansowy.  
nie mniej jednak program Pani Well spodobał mi się, zauważyłam bardzo ciekawy język, którym porozumiewał się Pani M. Kalicińska, a historia, którą opowiedziała była pozytywnie wstrząsająca. nie myśląc wiele wyszperałam pierwszy tom o rozlewisku (czyli DOM) i zaczęłam wertować strony i spodobało mi się to, co tam zobaczyłam. zasnęłam, a dziś rano pojawił mi się uśmiech na twarzy  na myśl o tej książce, więc siedzę i czytam. 
do tej pory miałam taki poranny rytuał,który zaczynał się od włączenia komputerka, ale dziś zastąpiłam go czytaniem książki. książka jest podzielona na wiele podrozdziałów, więc czytanie w ciągu dnia nie zaburza oczywistych zachowań, ponieważ mogę przeczytać rozdział i pójść na śniadanie, później przewertować kilka kolejnych stron i wejść pod prysznic, a później znów wrócić do lektury bez martwienia się, gdzie to ja skończyłam. teraz w końcu uruchomiłam laptopika o strasznie późnej godzinie (13:30), bo właśnie skończyłam serie małych podrozdziałów i chcę wyjaśnić moją nieobecność na portalach i innych komunikatorach. nie wiem jak długo potrwa ten stan rzeczy, bo tomy są trzy, a tą przyjemność czytania chcę sobie dawkować, bo miło jest czytać o kłopotach innych, nie martwić się swoimi, wiedząc, że autorka książki o sobie samej powiedziała: całe szczęście, że straciłam tylko pieniądze. w książce szukam motywacji do działania.

Brak komentarzy: