Chińska kuchnia rozpowszechniła się już na całym świecie. Są nam znane nie tylko jako zupki chińskie z Radomia, ale również pierożki gotowane na parze, smażone niby krokieciki (sajgonki), makarony z warzywami i wiele innych potraw uczących bogactwa smaku jakie dają połączenia ryb, mięs, warzyw, makaronów czy ryżu z sosami, które w polskiej kuchni do tej pory były obce. Dla niektórych takie potrawy są wspaniałą alternatywą dla schabowego z kapustą, ale jest też wiele osób, które mają negatywne zdanie na ten temat. Wiadomo,że każdy z nas ma inny gust, inne rzeczy nam smakują, ale czy są inne powodu dla których nie powinniśmy spożywać chińszczyzny? Czy coś nas powinno niepokoić w takiej diecie?

Chińczycy i zwolennicy ich diety zachęcali nas do spróbowania tej diety mówiąc, że jest zdrowa, bo śmiertelność w Chinach na nowotwory była bardzo niska. Duże znaczenie dla zachorowalności na tą chorobę ma to, co jemy. Eksperci uważają, że pożywienie może być odpowiedzialne nawet w 90 % za rozwój  raka  prostaty, piersi, trzustki i jelita grubego. Niektórzy wykazują także związek między dietą a rakiem płuc. Teorię zdają się potwierdzać statystyki: porównanie zachorowania na raka prostaty z Ameryce i Chinach - w 2002 roku w Chinach raka prostaty zdiagnozowano 5 przypadków na 500 000 mężczyzn, podczas gdy w Stanach na tą samą liczbę przypadało aż 600 zachorowań. To aż 75 razy więcej! (Parkin 2005)




Nikt nie chce mieć raka. Jednak trzeba też wziąć pod uwagę,że jedzenie to nie wszystko, bo środowisko i styl życia, czynniki genetyczne, urbanizacja, zanieczyszczenia są nie bez znaczenia. Dlatego właśnie Chińczycy, którzy zamieszkali w Ameryce Północnej mają znacznie wyższą zachorowalność na nowotwory.
Na pewno nie podlega wątpliwości,że jedzenie warzyw, ryb, owoców morza, glonów, produktów bogatych w błonnik, a także małe ilości soi, będące podstawą kuchni w Chinach są zdrowe /swoją drogą ja nie ufam soi i staram się jej w ogóle nie spożywać/. Chciałam się jednak przyczepić do dodatków i poprawiaczy smaku, jakie są powszechnie stosowane w kuchni Azjatyckiej. Wiadomo, że wszystkie gotowe sosy (osobiście ich unikam) zawierają konserwanty, ale gdy usłyszałam, że glutaminian sodu jest nazywany przez chińskiego kucharza witaminką, to się we mnie zagotowało.
To właśnie dodatek glutaminianu sodu odpowiada za tzw. syndrom kuchni chińskiej, ponieważ jest tam uważany za Aji-no-moto czyli "istotę smaku", a w rzeczywistości jest narkotykiem.
Cechy glutaminianu sodu:
  • znany także jako MSG lub E621
  • jest wykorzystywany jako substancja wzmacniający smak 
  • nadaje żywności charakterystyczny smak zwany ‘umami', który został określony przez naukowców jako piaty podstawowy smak obok słodkiego, kwaśnego, słonego i gorzkiego
  • jest obecny w większości naturalnych produktów spożywczych takich jak mięso, drób, owoce morza, warzywa i mleko (naturalnie wolny glutaminian sodu występuje na ogół w ilościach nie większych niż 0,1 g/100 g w produktach spożywczych. Jednak w takich produktach jak pomidory czy sery może go być nawet od 0,25-0,6 g/100 g. W celu wzmocnienia smaku dodaje się go w ilościach 0,2-0,8 g/100 g produktu)
  • wywołuje „tylko” sztuczny apetyt, zakłócając funkcjonowanie rdzenia mózgowego, który (układ limbiczny) reguluje podstawowe funkcje naszego ciała a także odczucia a zatem i poczucie głodu
  • poprzez wpływanie na układ limbiczny glutaminian powoduje nadmierne pocenie się, reakcje stresowe jak bóle żołądka, podwyższone ciśnienie krwi, kołatanie serca oraz migreny
  • udowodniono również kluczowy wpływ MSG na „epidemię” otyłości wśród dzieci i młodzieży w USA (obecnie także w Europie)
  • percepcja zmysłowa oraz zdolność uczenia się i koncentracji po konsumpcji glutaminianu jest wyraźnie ograniczona przez kilka godzin
  • potrafi latami się odkładać a jego szkodliwość objawia się z opóźnieniem (Prof. Dr. Hiroshi Ohguro)
  • badania Dr. Russella Blaylock’a dowiodły, że komórki nowotworowe, do których dostarczane jest MSG (także Aspartam), wykazują wzmożoną aktywność do rozprzestrzeniania się w organizmie i tworzenia przerzutów
Glutaminian sodu występuje nie tylko w chińskich barach, gdzie znajduje swoje miejsce zaraz obok soli  czy pieprzu, ale także w:
  • zupach instant,gotowych daniach, np gorący kubek, 
  • jest dodatkiem prawie każdej przyprawy, np curry, mieszanek przyprawowych, kostek, czy bulionów 
  • w konserwach rybnych
  • w prawie każdym produkcie, który po rozrobieniu posiada intensywny smak i zapach, czyli np chipsach, kostkach rosołowych, mieszankach przyprawowych      
Osobiście staram się jeść zdrowo i unikać gotowców, a chińszczyznę robię sobie sama, dzięki czemu uzyskuje jeszcze bardziej oryginalny smak. Wiem, że glutaminian sodu jest jednym z wielu szkodliwych dodatków do żywności i wszystkich ich nie uniknę, ale przynajmniej staram się świadomie nie dosypywać sobie trucizny mówiąc, jakie to pyszniutkie, bo przecież jesteśmy, tym co jemy :)

Brak komentarzy: