ostatnio pisałam, o tym co słychać na wsi, więc dla kontrastu dziś będzie o mieście
od dłuższego czasu mam taką samą trasę z domu na uczelnie, trasa ta wiedzie torami tramwajowymi z jednego, na drugi koniec piękniutkiego miasta, trasa ta jest przeze mnie pokonywana min. 4 razy w tygodniu
w czasie podróży czasem siedzę, na nieszczególnie wygodnym krzesełku, ale na pewno zawsze jestem w wagonie. wagon ów jest niemal zawsze zapełniony, nie zawsze miłymi osobnikami...
droga na uczelnie:
dotarłam na przystanek, odczekałam słuszne 10 min., wsiadłam i stoję i jadę i nudzę się. przejechałam 2 przystanki iiiiiiiiiiiiii oddzywa się we mnie "o nie, tylko nie to!!" niestety, stało się. wsiedli, było ich trzech, każdy z nich charakterystycznie ubrany, typowo- kołysząco -chodzący i niewyraźnie mówiący. ja ujrzawszy ich i przeraziwszy się baardzo, uciekłam na przód wagonu. po chwili wszyscy skierowali swe członki i nie tylko członki ku przodowi wagonu, ponieważ ci trzej są niezwykle silnie odczuwalni zmysłami węchowymi przez osoby niezaaklimatyzowane. ci trzej, cicho siedzący panowie wprowadzili wielki ruch w tramwaju, wszyscy starali się otworzyć jak najszerzej okna, niektórzy nawet uciekli do kolejnego wagonu, gdy tylko taka okazje się nadarzyła. ja zostałam. panowie, popularnie nazywani żulami miejskimi wysiedli po przejechaniu 4 przystanków. ufffffff..........
droga powrotna:
zostały mi jeszcze z 2 przystanki do wysiadki i wsiada człowiek innej kategorii, w porównaniu, z tymi panami opisywanymi wyżej. ten jegomość mówił o sobie,że jest mesjaszem, a miał na sobie koszulkę z napisem: król królów. tym ten był bardzo rozgadany i "umilał" podróż opowieściami dziwnej, a nawet baaardzo dziwnej treści. końca jego opowieści nie usłyszałam, bo wysiadłam..
wczoraj, w drodze powrotnej:
w międzyczasie, przez szybę tramwajową, na jednym z najbardziej zatłoczonym przystanku ujrzałam scenkę: oto ona- młoda, zadbana, długowłosa blondyna pali papieroska, a koło niej stoi 2 panów zwanych żulami, jeden starszy, a drugi to nastolatek wprawiający się w owy fach żulowy. moja pierwsza myśl: panowie proszą panią o papieroska, ale NIE! jak tylko ta błędna myśl mi się skończyła, to zobaczyłam tego młodszego, przechylającego kieliszek do połowy, resztę oddaje temu starszemu-hmmmm ciekawe... gdy tylko kieliszek został opróżniony, to ta pani go napełniła wodą z butelki plastikowej i panowie znów powtórzyli akcje, później młodszy wziął od pani butelkę, napełnił kieliszek i poczęstował panią, bo kultura musi być!, tzn. nie wolno sobie samemu polewać, żeby się nie upić :-DD

Brak komentarzy: