To jest myśl, która od dawna siedzi w mojej głowie i niestety codzienność nie pozwala mi o tym zapomnieć, niestety… Jest to dla mnie, jako przyszłej matki oraz jako dla opiekunki wielu maleństw czymś przerażającym, że ludzie nie potrafią zajmować się swoim potomstwem. Dlatego zdecydowałam się na ten temat.
Ostatnio, w tramwaju aż byłam w szoku. Matka, koło 40-stki, jej córka- nastolatka i maleństwo- niemowlak. pierwsza moje myśl, to która z nich jest matka, ale o tym może kiedy indziej… - to jest mniejszy problem. bardziej szokujące było to, co one robiły. sytuacja wyglądała niby nie groźnie, bo każda z nich się starała, ale piekło dobrymi uczynkami jest wybrukowane. w skrócie wyglądało to tak:
one wnoszą wózek do tramwaju, ładnie go ustawiają, blokują-standardowa procedura opanowana. później, ta starsza szuka miejsca do siedzenia ( w związku z tym ,że szukała go werbalnie, to szybko ktoś jej ustąpił miejsca) i dokołysała się do owego krzesełka. Ta młodsza została przy wózku, tylko po to, żeby wyjąć maluszka i wcisnąć go matce. Ona na to, że małemu świeci słońce w oczy, więc co ma zrobić. Młodsza podpowiada, żeby ta przełożyła go do drugiej ręki, ale ten manewr był za trudny, żeby matka zrobiła go sama, wiec razem się starały i jakoś im to wyszło. Minęły 2 przystanki, maluszek jest cichutko, w odróżnieniu od opiekunek, które wręcz na cały wago sobą zainteresowały. Młodsza podeszła do wózka i nie wiadomo dlaczego, wyjęła z niego butelkę i zaczęła ją wciskać małemu- po co ?! później butelkę przejęła matka, więc młodsza mając jedną rękę wolną, zaczęła sobie dłubać w nosie, a to co wyciągnęła, to oglądała przez dłuższą chwilę, by później wytrzeć byle gdzie. W ten sposób dojechały do celowego przystanku i zaczęła się wysiadka, która zirytowała nawet Pana Kfk’ę, bo oto Matka łapie wózek, bezmyślnie tylko jedną ręką. Na szczęście maluszkowi nic się nie stało, ale już widziałam zdziwienie osób w takich sytuacjach, kiedy nagle wózek się wywraca.
hmmm teraz pewnie można zachodzić w głowę, o co mi chodziło, przecież nic złego się nie stało….
…tak wiem – tylko głupio się czepiam, ale..
sytuacja wyglądała niby nie groźnie, bo każda z nich się starała ( przypominam-piekło dobrymi uczynkami jest wybrukowane)
ciężko jest opisać uczucia, więc tylko krótko dodam, wyglądały tak, jakby dziecko nie było ich, jakby w ogóle nie wiedziały jak należy obchodzić się z tym dzieckiem, bo po co w ogóle wprowadzać zamieszanie i wyjmować maluszka z wózka na tak krótkiej trasie(3 przystanki), zwłaszcza, że on spokojnie sobie leżał ?!
one zachowywały się w skrócie jakby były troszkę cofnięte w rozwoju (piszę to zupełnie na serio, bo widziałam, jak zachowuje się moje kuzynka z porażeniem mózgowym, wobec swoich młodszych braci-tak samo).

Brak komentarzy: