Jest zimowy wieczór. Siedzę w wygodnym, miękkim i głębokim fotelu, w rękach trzymam kubek ciepłej czekolady i oglądam film. Cała historia jest o młodej matce, która nie radzi sobie z realiami codziennego życia w Polsce. Ojciec jej dziecka jest nerwowo chory, nie radzi sobie z własnymi emocjami. Zmagają się z brakiem pieniędzy, ciągłą chęcią imprezowego życia i obowiązkami, które stają się tak utrudniające życie, że po prostu się ich nie wypełnia. W konsekwencji dzieckiem zajmują się wszyscy znajomi rodziców, którym dziecko jest wręcz podrzucane. Skrajna nieodpowiedzialność, życie na krawędzi normalności, w ciągłym chaosie, bałaganie i nierzadko w stanie upojenia alkoholowo-narkotykowego, dochodzi niemal do prostytuowania się (w ramach zdobycia pieniędzy na czynsz i długi). Wszystko razem sprawia, że czuję się wstrętnie, bo wiem, że to nie jest tylko wizja reżysera czy scenarzysty. Wiele jest takich rodzin, wiele jest takich kobiet, które urodziły zbyt wcześnie i niejednokrotnie problemy są jeszcze większe, matki popadają w nałogi, ojcowie piją, biją i gwałcą. Coraz częściej słyszy się o nie szczęściu niemowląt żyjących w znacznie gorszych warunkach. Później tylko pojawia się informacja w lokalnej gazecie o śmierci katowanego maluszka, który jest posiniaczony, ma zmiażdżone genitalia, jest zgwałcony, podpalony czy tez przytrafiło mu się coś bardziej okrutnego… Jestem tym bardziej wstrząśnięta, jeśli za zabójstwo dziecka nie jest oczywistym dożywocie, lecz np. 10 lat, a wręcz mówi się o nieszczęśliwym wypadku, nieumyślnym morderstwie. To tak jakby zabójstwo dziecka było traktowana jak niska szkodliwość społeczna.
Jak bardzo rozmija się to z zachodnimi ograniczeniami praw rodzicielskich, gdzie z jednej strony zabrania się karcenia dziecka, a z drugiej dyskutuje się nad zwłokami, ewidentnym dowodem nadużycia, bądź niedopełnienia obowiązków rodzicielskich.

Na koniec tylko tak dodam, że nie jestem prawnikiem, lekarzem, dziennikarzem ani nawet matką, więc piszę tylko własnym odczuciu, bo mam wrażenie, że nawet te dla mnie dotąd oczywiste relacje, takie pierwotne zmieniają się na coraz bardziej niedopuszczalne. 

Wszystkim tym rodzicom, którzy podołali wszystkim problemom, wytrzymali w ciężkich chwilach, kochają swoje dzieci (których pojawienie się było zaskoczeniem) i starają się zapewnić im wszystko, co tylko najlepszego mogą: serdecznie gratuluję, podziwiam was i trzymam kciuki,żeby nigdy wam tej wytrwałości, cierpliwości i miłości nie zabrakło!

Brak komentarzy: