bardzo nie lubię marnować jedzenia. staram się często przekształcać produkty i półprodukty z jednego obiadu, w jakiś inny posiłek. jest to też mój sposób na urozmaicanie menu.
często gotuję rosół. mam jednak problem z warzywami, które zostają mi to ugotowaniu wywaru. znam tylko jedną osobę, która z apetytem zjada wszystkie warzywa z rosołu. u mnie w domu to się nie przyjęło, nawet drobno pokrojona marchewka, dorzucona do talerza, zawsze budzi bunt.
pierwsze co wymyśliłam, to placki marchewkowe.
wyłowiona z rosołu marchewkę blinduję, dodaję mąkę( + opcjonalnie proszek do pieczenia), jajko, przyprawy (sól, pieprz, imbir suszony, kmin rzymski). 
 
 

wszystko mieszam na gładka masę i smażę.
 
przyznam szczerze, że przed pierwszym poczęstowaniem Pana Kfk'i, nie zdradziłam mu składu placków. jednak już po pierwszym kęsie zobaczyłam jego zadowolenie, a później sam przyszedł do kuchni (zwabiony zapachem) i czekał przy patelni na świeżo usmażone placuszki.
wszystko wyglądało tak:


dodatki: jogurt naturalny, kiełki brokuła i upieczony łosoś.

placki marchewkowe na stałe zagościły w naszym menu i są świetna alternatywą dla placków ziemniaczanych.

P.S. wiem, że to danie nie zawiera dużo składników odżywczych (marchew była wcześniej rozgotowana), ale jest to moja jedna z wielu, metod na przekąskę do filmu. z czystym sumieniem mogę je polecić wszystkim jako zamiennik dla chipsów, a zwłaszcza palaczom, którzy powinni jeść bardzo dużo marchwi

SMACZNEGO!

Brak komentarzy: